sze: nie wiesz, jak się robi naboje, a powtóre: ja przyszedłem właśnie, aby strzelbę odebrać.
Metys w dalszym ciągu wpatrywał się milcząco w białego, a ten tak mówił:
— Powiadasz, że nie oddałbyś z ręki tych strzelb. Czyż ty, który nie jesteś niczem w naszych oczach, wyobrażasz sobie naprawdę, że Winnetou i Old Shatterhand pozwolą sobie broń ukraść i nie odbiorą jej? Czy ty, nędzny robaku, istotnie wpadłeś na tę myśl zuchwałą, że koniem ognistym umknęliśmy ze strachu przed wami? Jeśli tak, to myśl ta była czemś tak ogromnie głupiem, że nikt nie znajdzie odpowiednich słów, by dobitnie zaznaczyć, jak głupi jesteś, jak nieopisanie i bezdennie głupi!
Teraz dopiero obudził się ruch w członkach szpiega. Nie zerwał się jednak, aby spróbować ucieczki. Na to był jeszcze zbyt przerażony. Powstał jednak bardzo powoli, jak ktoś cierpiący na bolesny bezwład w członkach i wykrzykiwał urywane słowa:
— Old... Shatter... hand... i Winne... tou...! Rzeczywiście... na... prawdę! To oni... to oni... rzeczywiście!
— Tak to my rzeczywiście — zaśmiał mu się dumnie myśliwiec w skrzywioną od strachu twarz. — Z twoich rysów wyziera blady lęk. Chciałeś nas pochwycić, a teraz stoisz przed nami, jak partacz, który z trwogi nawet kilku słów nie potrafi dobrze wymówić. Ty się jąkasz ze strachu! Wstydź się!
Pogarda, przebijająca się w tych słowach, wróciła mieszańcowi panowanie nad sobą. Cofnął się, trzymając jeszcze w ręku wszystkie trzy strzelby, o krok i odrzekł:
— Co ty sobie myślisz? Ja miałbym się was bać? Mnie ani Old Shatterhand, ani Winnetou nie nastraszy! Chcecie sobie odebrać strzelby? Uff! Spróbujcie!
Podczas tych słów zwrócił się błyskawicznie do ucieczki. Konno uciekać nie mógł, ponieważ byłby stracił dużo czasu na odwiązanie konia. Musiał go więc zostawić i umykać pieszo. Ale nie żałował oczywiście konia, byle tylko ocalić kosztowne strzelby! Pobiegł
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/175
Ta strona została skorygowana.
— 131 —