Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/176

Ta strona została skorygowana.
—  132   —

więc w szybkich skokach krawędzią pasa huraganowego, poczem rzucił się w jego gęstwinę. Ale zrobił rachunek bez swych przeciwników, którzy byli zbyt mądrzy i doświadczeni na to, aby naprzód nie odgadnąć, jak on sobie pocznie w swem położeniu. Zaledwie wykonał czwarty, czy piąty skok, Old Shatterhand doścignął go, a Winnetou nawet prześcignął, poczem pochwycili go obaj i zatrzymali. Biały myśliwiec dobył rewolweru, przyłożył mieszańcowi do piersi i zagroził temi słowy:
— Stój! A potem wracaj ze mną! Spróbuj tylko dalej uciekać, a wpakuję ci kulę miedzy żebra! Ty miałbyś nam umknąć? To śmieszne! A zatem wyciągaj nogi przed siebie, bo ci pomożemy!
Zaprowadzili go na dawne miejsce, gdzie leżała jeszcze jego strzelba, odebrali mu swoje strzelby i jego nóż i przygnietli go do ziemi. On trząsł się z wściekłości, widząc jednak, że wszelki opór mógłby mu tylko zaszkodzić, zgodził się z tem, najlepiej będzie na razie poddać się i czekać, czy się nie nadarzy później jaka korzystna chwila.
Old Shatterhand włożył w usta dwa palce i wydał przeraźliwy, donośny, świst, poczem usiadł razem z Winnetou obok pojmanego. Nie mówiąc doń z początku ani słowa, czekali na towarzyszy, do których świst się odnosił. Hobble-Frank i Droll wiedzieli już z dawniejszych czasów, jakie znaczenie miał dla nich ten znak i niebawem nadjechali z braćmi Timpami, okrążając pas huraganowy. Zrozumieli szybko stan rzeczy, a kiedy zatrzymali konie, aby zsiąść, rzekł Frank:
— Oh, do licha! To nadzwyczajny obrót tej sprawy! Czerwoni odeszli, a ten gagatek zaprosił się do nas w gości! Dokąd się oni zwrócili i kto jest ten smętny jegomość, moi panowie, któremu widocznie tak dobrze przy was?
— Toż to jest skut, który chciał Komanczom wydać pod nóż mieszkańców z Firwood-Camp! — zawołał Kazimierz.
— On? Hm! Muszę mu się przypatrzyć z wyższej