— Na mowę jego nie zważano pomimo godności, z jaką ją wygłosił, Old Shatterhand zaś zwrócił się do jeńca:
— Podaj nam najpierw swoje prawdziwe nazwisko!
Metys odpowiedział gniewnie zwykłą u tych ludzi angielszczyzną:
— Czy jestem czerwonoskórcem, sir, że pozwalacie sobie swobodnie mówić do mnie: ty?
— Skóra twoja o wiele gorsza od czerwonej, mój chłopaku! Znana to rzecz, że wy osobniki półkrwi dziedziczycie po rodzicach tylko wady, a ty jesteś najlepszym dowodem, że ten pogląd nie jest mylny.
— Wyzywajcie mnie, jak wam się podoba, wszak jestem waszym jeńcem i nie mogę się bronić, ale to wam powiem, że kto do mnie „ty“ mówi, tego ja nazywam tak samo. Bądźcie więc na to przygotowani!
— Proszę?! Wiedz, kochany, że gdyby taki łajdak, jak ty, poważył się do mnie powiedzieć „ty“, kazałbym z niego ściągnąć bluzę i tak sumiennie wygarbować mu plecy, że rychło nauczyłby się poznawać różnicę pomiędzy mną a sobą. Zapamiętaj to sobie! A teraz powiedz swoje prawdziwe nazwisko! Ostrzegam, że nie lubię pytać dwa razy.
Old Shatterhand byłby pomimo swej znanej humanitarności wykonał tę groźbę. Metys to widocznie odczuł, gdyż odpowiedział, nie śmiejąc jednak użyć tytułu: ty:
— Słyszeliście już je. Nazywam się Yato Indo, a moja matka należała do plemienia Apaczów Pinal.
— To kłamstwo! Ty jesteś Ik Senanda, wnuk Czarnego Mustanga.
— Udowodnijcie to!
— To żądanie jest bezczelnością, którą bynajmniej nie poprawisz swego położenia!
— To, co wy nazywacie bezczelnością, jest tylko mem słusznem prawem. Dlaczego obchodzicie się ze mną jak z wrogiem? Powinniście podać mi powody tego postępowania. Czy może Old Shatterhand, którego nazywają najsprawiedliwszą bladą twarzą, przystał do rozbójników i zbrodniarzy?
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/178
Ta strona została skorygowana.
— 134 —