tam. Ta pochodnia tak oświeci Komanczów, że wnet poznają, co będzie z ich napadu!
— Well! Zaraz się to stanie. Przywiążemy tylko jeszcze tych dwu czerwonoskórych.
Dokonawszy tego, wytoczył przy pomocy swoich ludzi z zarośli beczkę, którą zaniesiono do wejścia i zapalono. Oczywiście nastąpił wybuch, który wyrwał górną pokrywę, ale klepki trzymały się w obręczach tak, że tylko część nafty wylała się na ziemię i płynąc paliła się dalej. Płomień zapełnił szybko cały otwór pomiędzy skałami i oświetlał nietylko parów aż do tylnej ściany, lecz niewątpliwie był także widoczny po drugiej stronie w Firwood - Camp, gdzie wybuch również musiano usłyszeć.
Wybuch przypominał huk armatniego wystrzału i wystraszył Komanczów, którzy siedzieli dotąd spokojnie i w poczuciu bezpieczeństwa. Pytali się wzajemnie, co znaczy ten huk, kiedy naraz potem ujrzeli buchający w górę płomień. Jasne jak dzień światło, padające na parów, postawiło Indyan w położenie włamywacza, pracującego w ciemności i oblanego nagle morzem promieni światła elektrycznego. Z początku oniemieli ze strachu, następnie zawyli tak dziwnie, że trudno było rozróżnić, czy to wycie wojenne, czy wrzaski trwogi. Zaczęli się cisnąć do ognia, gdzie było jedyne wyjście z doliny, lecz płomienie rozlały się już były od jednej ściany do drugiej. Równocześnie huknęły strzały do wnętrza, które wprawdzie, jako pochodzące od Old Shatterhanda, nie miały nikogo ugodzić, dowodziły jednak tem wyraźniej, że ta jedyna droga ucieczki zamknięta nietylko ogniem, lecz także przez uzbrojonych nieprzyjaciół!
Czerwonoskórcy cofnęli się zatem znowu ku tyłowi doliny i zwrócili wzrok na boczne ściany, aby zobaczyć, czy nie dałoby się tamtędy umknąć. Wtem jednak ujrzeli coś, co bynajmniej nie mogło uspakajająco na nich podziałać. Old Shatterhand nakazał mianowicie wszystkim swoim zapalić pochodnie, skoro tylko ujrzą płonącą beczkę z naftą. Posłuchano tego rozporządzenia, a Indyanie
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/201
Ta strona została skorygowana.
— 153 —