— Czy znacie język bladych twarzy?
Ale musiał jeszcze dwukrotnie powtórzyć to pytanie, zanim odpowiedzieli:
— Rozumieliśmy, o czem mówiono.
— Well! Pójdziecie teraz do parowu i doniesiecie wojownikom Komanczów, że pochwyciliśmy ich wodza i wystrzelamy ich wszystkich, jeśli się będą bronili. Ja zaprowadzę wodza na wzgórze, ażeby mógł się przekonać, że wszelki opór skończyłby się waszą zgubą. Potem on sam rozstrzygnie, co dla was będzie najlepsze. A zanim to nastąpi, radzę wam nie myśleć o oporze.
— A kto nas zawiadomi o jego postanowieniu?
— On sam. Pozwolę mu przemówić ze wzgórza tak, że usłyszą to wszyscy wojownicy. Czy zgadzacie się na to?
— Tak.
— W takim razie każę wam teraz zdjąć pęta. Nie sądźcie jednak, że możecie skorzystać z tego i umknąć. Wolno wam tylko wejść do parowu, a ja stanę tam z wymierzoną do was strzelbą zaczarowaną. Kto o krok zboczy, tego dosięgnie kula!
— Jakże przejdziemy przez ogień?
— Tu z tej strony płomień nie jest tak szeroki, żeby był niebezpieczny. Jednym skokiem przesadzicie go.
— Czy mamy wrócić znowu, aby nas związano?
— Możecie zostać w parowie. Opowiedzcie waszym wojownikom, coście widzieli i słyszeli! Gdy to zrobicie, oni uznają, że jedyną rzeczą w tem położeniu będzie zaczekać na to, na co zgodzi się Czarny Mustang.
Podczas zdejmowania z nich więzów ustawili się Winnetou i Old Shatterhand w ten sposób ze strzelbami, że jeńcy o ucieczce ani pomyśleć nie mogli.
Jeden z Indyan rozpędził się i z miejsca, w którem ogień był najwęższy, wskoczył do parowu, a drugi zrobił to zaraz za nim. Następnie sprowadził Old Shatterhand jeszcze kilku kolejarzy, aby strzegli wejścia pilnie i pewnie podczas jego nieobecności, poczem rozpętano wodzowi nogi, aby mógł wejść na wzgórze. Ręce zosta-
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/222
Ta strona została skorygowana.
— 170 —