Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/227

Ta strona została skorygowana.
—  175   —

— Chcieliście ją przelać.
— Czy można mścić się za krew nieprzelaną?
— Nie, ale ja nie mówiłem o zemście za krew nieprzelaną.
— Nie powiedziałeś tego rzeczywiście, ale jeżeli przyznasz, że krwi nieprzelanej pomścić nie można, to musicie puścić nas wolno!
— Mylisz się. Jaka kara należy się wedle prawa sawanny za kradzież koni?
Zapytany odpowiedział z pewnem wahaniem:
— Śmierć, ale konie wasze wróciły do was!
— A jaka kara za kradzież broni?
— Także śmierć, ale wyście odebrali sobie broń!
— To nie zmniejsza bynajmniej twojej winy. Kradzieży rzeczywiście dokonano, a życie twoje wisi na włosku!
— Chcecie mnie więc zabić? — wybuchnął wódz.
— Myśmy nie mordercy. Nie zabijamy, lecz karzemy, a ty żądałeś i domagałeś się kary.
— Uff! Kiedy się jej domagałem?
— Kiedy żądałeś sprawiedliwości. Wszak wyrzekłeś się szyderczo naszej łaski i litości.
Komancz spuścił znów głowę i zamilkł. Wiedział, że nie bez skutku mógł się odwołać do łagodności obu humanitarnych mężów, lecz duma jego wzdragała się przed tem. Po pewnym czasie daremnego namysłu spytał:
— Czy napadliśmy na Firwood - Camp?
— Nie.
— A więc mieszkające tam blade twarze nic nam zrobić nie mogą!
— Jesteś w błędzie!
— O ile?
— Cobyś uczynił, jeśliby grizzli przyszedł do ciebie, żeby cię pożreć?
— Zabiłbym go.
— Postąpiłbyś tedy niesprawiedliwie, gdyż nie wolno ci go zabić, zanim cię jeszcze nie pożarł.
— Ale onby to zrobił, gdybym mu życia nie odebrał!