Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/235

Ta strona została skorygowana.
—  181   —

knujesz przytem jaki podstąp. Pozwalam ci zejść na dół, lecz od chwili, kiedy tam nogę postawisz na ziemi, zwrócą się ku wam lufy dziewięć razy dziesięciu strzelb, a jeśli za piąć minut zawołam, ty zaś jako pierwszy nie wejdziesz znowu na górę, wypali każda lufa po dwakroć. Powiedziałem i tak się stanie. A teraz idź!
Tak pogroziwszy, rozwiązał mu sam ręce. Winnetou ani słowem dotąd nie wtrącił się do rozmowy, kiedy jednak Tokwi Kawa zabierał się do zejścia, położył mu ręką na ramieniu i oświadczył:
— To, co powiedział Old Shatterhand, jest jak przysięga, której i ja dotrzymam. Jeśli cię zawoła, a ty nie przyjdziesz natychmiast, to dosięgnie cię moja kula! Tak powiedziałem. Howgh!
Wódz Komanczów odwrócił się od niego, nie rzekłszy ani słowa i zaczął schodzić do swoich. Gdy wszyscy przypatrywali się jego krokom, a oczy Komanczów zwrócone były także na niego, zapytał Old Shatterhand:
— Czy mój brat Winnetou zgadza się ze wszystkiem, co postanowiłem?
— Ze wszystkiem — potwierdził Apacz. — Mój biały brat postąpił bardzo rozumnie. Ten wódz Komanczów nie spostrzegł, jak wytrąciłeś mu z rąk wszelką broń i podstępy.
— Czy sądzisz tak samo jak ja, że wróci?
— Tak. On sam wierzy, że niema innej drogi ocalenia, a wojownicy go posłuchają.
Gdy wódz Komanczów zeszedł na dno parowu i wymówił pierwsze słowa do swoich ludzi, podniosło się głośne wycie w odpowiedzi na wieść, że mają się poddać. Aby poprzeć wodza przeciwko oporowi z ich strony, wydał Old Shatterhand donośnym głosem kilka krótkich rozkazów. Na to przeszli wszyscy biali, znajdujący się po drugiej stronie, na tę, aby przyjąć wchodzących pojedynczo Komanczów i powiązać ich po kolei. Narazie zaś wszyscy zwrócili wyloty luf ku dołowi, aby dać ognia na rozkaz Old Shatterhanda. Tak-