Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/237

Ta strona została skorygowana.
—  183   —

Spodziewam się, że wszystko pójdzie dobrze. Sznurów i rzemieni jest podostatkiem, aby tych drabów powiązać. Co to znaczy, jak człowiek wejdzie w porządne towarzystwo! Od kiedy spotkaliśmy wczoraj Old Shatterhanda i Winnetou, zaraz nadarzyła się sposobność do ciekawych przygód.
— Tak? A ze mną nie zdarza ci się nic podobnego? Słuchaj no, upraszam cię o takie pełne szacunku poważanie, jakiego się może domagać mąż o moich ośmiu matadorach! Zresztą nie spotkaliśmy ich ostatniego wieczora, lecz dzisiaj rano. Jeśli w swojej rachubie czasu utraciłeś fałszywy multiplikator, to nie wyobrażaj sobie, że dopomogę ci moimi staroasyryjskimi dziesiętnymi ułamkami. Kto sądzi, że nic ze mną przeżyć nie może, ten może właśnie coś przeżyć. Zapamiętaj to sobie na przyszłość! Czy dla tego pozwoliłem ci urodzić się jako memu bratu ciotecznemu i rodzonemu kuzynowi, żebym sobie psuł teraz dobry humor fałszywą rachubą czasu? Ten człowiek twierdzi, że ze mną nie może przeżyć niczego, a tymczasem nie umie odróżnić dodawania od zliczania!
— No, udobruchaj się już raz! — prosił Droll. — Nie chciałem cię urazić! Któżby za każdem słowem wybuchał jak bomba!
— Milcz, stary dudku! Jak śmiesz zgromadzać mnie razem z bombą w jednej perspektywie?
— Bo tak prędko pękasz jak ona.
— Pękam? Co za wyrażenie na tak poważną naukowość! Czy ty nie wiesz, żółtodzióbie, że bomba nie pęka, lecz eksportuje?
— Chciałeś chyba powiedzieć: eksploduje?
— Eksploduje? Jak to rozumiesz, kochany Drollu? — spytał Frank tonem uprzejmym. Kto go jednak znał, ten wiedział, że ta pozorna uprzejmość właśnie zapowiadała napewno eksplozyę.
— No — rzekł Droll spokojnie i nie spodziewając się jeszcze niczego. — Eksplodować to znaczy huknąć, a eksport oznacza tyle, co wywóz. Nieprawdaż?