wyobrazić, o co mu chodziło. Tylko czerwoni nie mieli o tem pojęcia.
Wódz widział wprawdzie zwrócone na siebie spojrzenia, widział nóż w ręku Franka i chińskie warkocze, które ten od Old Shatterhanda otrzymał. Z tego niewątpliwie wywnioskował, że to się do niego odnosi, ale nie mógł odgadnąć ich zamiaru. Że nic dobrego to być nie mogło, to zrozumiał, pomny sposobu, w jaki obraził Old Shatterhanda. Zląkł się, a obawa jego jeszcze wzmogła się, gdy Kaz i Haz uklękli obok niego i niemile obiecująco zaczęli go mierzyć wzrokiem.
— Czego tu chcecie? — zapytał ich z niepokojem.
Za nich odpowiedział Old Shatterhand:
— Otrzymasz odemnie podarunek za to, że byłeś względem mnie taki uprzejmy.
— Jaki podarunek?
— Przyszliście tutaj, aby sobie zabrać skalpy żółtych ludzi, nie dostaliście ich jednak niestety, albowiem Chińczycy chcieli je sobie zatrzymać. Ponieważ potrafisz sobie wyobrazić, jak przychylny jestem dla ciebie, przeto zrozumiesz, jak mi to przykro, że jako wódz musisz się wyrzec takiego skalpu. Moje dobre serce umożliwiło przeto ozdobienie cię nietylko jednym, lecz aż dwoma skalpami. Spodziewam się, że przyjmiesz to odemnie z wdzięcznością!
Tokwi Kawa wydał z siebie wątpliwie brzmiące „uff“, nie odrzekł jednak na to nic, ponieważ nie wiedział, jaki zamiar krył się za uprzejmemi słowy mówiącego.
— Oczywiście, że warkocze powinny się znaleźć na głowie — ciągnął dalej Old Shatterhand — sądzę więc, że będzie ci przyjemnie, jeśli je tam każę przywiązać, a ty je będziesz nosił, jako pamiątkę odemnie.
— Uff, uff! — zawołał Komancz, wpadając w gniew. — Skalpów nie wiesza się na głowie, lecz u pasa, a to nie są skalpy tylko włosy tchórzliwych żółtych bez skóry. Wojownika, noszącego takie włosy, wyśmiałyby i wyszydziłyby stare baby!
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/246
Ta strona została skorygowana.
— 192 —