nim uklęknąć jeszcze dwaj ludzie, by jego głowę przytrzymać i dopiero wtedy można było zabrać się do dzieła. Frank zaczął gorliwie piłować. Zaledwie podniósł w ręce pierwszy obcięty kosmyk, ustał opór, a ciało Komańcza wyprężyło się jak po śmierci. Po nadmiernym wysiłku przyszło nań uczucie zupełnej bezsilności, a on poddał się swemu losowi, nie poruszywszy się ani razu. Pozwolił nawet Frankowi, stosownie do potrzeby przekładać głowę to w lewo, to w prawo. Gdyby to się nie działo na dzikim Zachodzie, możnaby sądzić, że był zachloroformowany. W ten sposób obcięto mu całą czuprynę z wyjątkiem cieniutkiej reszty. Frank podniósł teraz oba warkocze w górę i zawołał:
— Tak, peruki już niema, a przyjdą na jej miejsce loki. Uważajcie, moi państwo, jak ukoronuję go teraz na księcia i zdetronizowanego cesarza chińskiego! W każdem położeniu życiowem jest pewne położenie, w którem człowiek, prosto stojący, nieraz się położy. W takiem położeniu znajduje się teraz wódz Komanczów, ponieważ leży przedemną łagodnie i cicho, jak półtora litra wylanej maślanki. Posłuchał naszej delikatnej namowy i z wzniosłą cierpliwością poddał się swemu losowi. To zasługa z jego strony, którą wynagrodzić należy, dlatego przypinam mu do głowy koronę i pytam pana, panie Old Shatterhand, jaki on powinien nadal nosić tytuł, gdyż z chińskimi ogonami na karku nie będzie już Tokwi Kawą, Czarnym Mustangiem!
Old Shatterhand podchwycił to pytanie i odrzekł:
— Masz słuszność, kochany Franku, odbierzemy mu dotychczasowe nazwisko, a damy inne. Przystał teraz do Chińczyków, którym wymyślał od żółtych psów i odtąd niech się nie nazywa Tokwi Kawa, lecz Mungwi Eknan Makik.
Te trzy słowa znaczą; „wódz żółtych psów“. Usłyszawszy je Hobble-Frank, zawołał głośno, żeby go wszyscy mogli dosłyszeć, najpierw w angielskim języku, a potem w narzeczu Komanczów:
— Słuchajcie, panowie! Wódz Komanczów okazał
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/251
Ta strona została skorygowana.
— 195 —