To też kiedy Old Shatterhand obwieścił, że odbierze Tokwi Kawie lek, nie dała się usłyszeć żadna odpowiedź. W głębokiej ciszy wszyscy oczekiwali, czy to zrobi na prawdę.
Old Shatterhand skinął na Franka, żeby przymocował warkocze do pozostałych włosów, a gdy się to stało, przystąpił do wodza, który miał worek z lekami, zawieszony na owiniętym o szyję sznurku. Old Shatterhand przeciął ten sznurek i powiesił sobie lek na szyi, mówiąc tak głośno, żeby go wszyscy słyszeli:
— Zawieszając sobie ten woreczek na szyi, wieszam wodza Komanczów, Tokwi Kawę, który utracił nie tylko życie, lecz także duszę. Tutaj u moich stóp nie leży już Czarny Mustang, lecz Mungwi Eknan Makik, żółty pies z dwoma chińskimi warkoczami. Słyszeliście i widzieliście to wszyscy. Howgh!
To, co teraz nastąpiło, nie da się w żaden sposób opisać. Biali wznosili okrzyki radości bez końca, czerwoni zaś ryczeli i wyli głosami wprost niepojętymi, jak gdyby nie pochodziły z gardeł ludzkich. Szarpali i darli więzy, podskakiwali, by je rozerwać i tarzali się tędy i owędy, pomimo że byli po dwóch związani. Przytem wybuchali przeciwko swoim zwycięzcom przekleństwami, zawierającemi wszystko, co tylko można najgorszego i najokropniejszego wymyślić. Old Shatterhanda i Winnetou zasypano wyrazami, jakich nie słyszeli nigdy, chociaż mieli już do czynienia z gorszymi wrogami. Biali z trudem tylko utrzymali lndyan, rzucających się jak ryby pomimo więzów. Czarny Mustang zachowywał się wprost jak furyat. Jego duchowe i fizyczne znużenie zamieniło się w coś przeciwnego. Zdawało się, że nabrał sił dziesięciu ludzi, gdyż tylu robotników musiało go trzymać i jadu tysiąca wężów, gdyż jadowite przezwiska, miotane na Apacza i jego przyjaciela, nie chciały się wcale skończyć, a były tak okropne, że wyprowadziły z równowagi nawet zimnego zwykle i obojętnego Winnetou. On kazał braciom Timpom włożyć w usta knebel temu wstrętnemu człowiekowi, ci zaś wykonali to zarządzenie natychmiast.
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/254
Ta strona została skorygowana.
— 198 —