rzy w jedwabnych rękawiczkach, mnie zaś, który jestem największym pańskim przyjacielem i protektorem, topisz przy każdej sposobności w najgłębszym smutku i koncentracyi. Kto ma takie cienkie struny, jak ja, do tego nie można się zbliżać ze smykiem basowe-wiolinowym, lecz należy po nich brzdąkać delikatnie jak naprzykład na mandolinie, albo gitarze. Każdy powinien o tem pamiętać, że są ludzie, których serce łatwo rozbić. Jest bowiem wprawdzie kit do porcelany i żelaza, ale czy istnieje kit do serca, o tem nie słyszałem dotąd.
Wszyscy znowu ledwie wstrzymali się od śmiechu, ale Old Shatterhand z największą powagą w twarzy, zapytał;
— Czy mnie także zaliczasz do tych ludzi?
— Kto się czuje dotkniętym, nie potrzebuje mnie dopiero o to pytać. Czy ja liczę? Nie liczę już wcale. Ani mi to na myśl nie przychodzi. Komu naraz dwie zębate koleje Czterech Kantonów spadną na głowę, temu odechce się liczyć. W kogo zaś wmawiają, żeby szukał Wielkorządcy Rigi na Pilatusie i umył mu tam ręce na znak niewinności, ten już całkiem przepadł. Zostanę tutaj w kącie i nie dam się wypławić żadnemu Missisipi ani Amazonce. Tak powinien postąpić człowiek wykształcony, z charakterem!
— To bardzo słuszne, a ponieważ ty nietylko masz charakter, lecz nawet w bardzo dobrym gatunku, przeto sądzę, że nie długo posiedzisz w kącie.
Połechtany mile tem pochlebstwem, przysunął się już Frank nieco bliżej i rzekł o wiele przyjaźniej niż przedtem:
— Czy to istotnie pańskie sukcesywne przekonanie najzacniejszy panie Shatterhand? Cieszyłoby mnie naprawdę, gdyby tak było. Powiadam panu, że byłoby to dobrem nie tylko dla drugich, lecz i dla pana, gdyby się pan na tem poznał, że nie jestem do pogardzenia.
— Nietylko poznaję się na tem, lecz wiem to już oddawna!
— Tak? — pisnął mały, przysuwając się jeszcze
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/276
Ta strona została skorygowana.
— 216 —