uznaję jednak, że macie słuszność, mister Shatterhand. Niechaj więc zmykają! Ale tego Cliftona zawezwę do siebie. Nie wiecie, gdzie on jest?
— Nie — odparł kolejarz. — Gdy się przespał kilka godzin i obudził nagle, opowiedzieliśmy mu, jak się dał otumanić Chińczykom. Wtedy on w jednej chwili wytrzeźwiał ze strachu. Oczywiście wygadywał na nich, co tylko mógł, ale tem nie zawrócił ani ich, ani metysa! Z obawy przed karą powiedział, że się nie pokaże, dopóki u was pierwszy gniew nie przeminie, zawinął swoje rzeczy i odszedł.
— Trzeba go było nie puścić!
— Jak mieliśmy go zatrzymać, sir? Czy przemocą? Przecież on nie był zbrodniarzem, a my nie jesteśmy policyą!
— Całkiem słusznie! — przyznał mu Old Shatterhand. — Najprawdopodobniej on także nie wróci, a my nie mamy powodu tęsknić za nim. Gdyby zaś kiedy powrócił, złajcie go porządnie, mister Swan, a poza tem nic mu nie róbcie! Teraz popatrzmy najpierw na konie, a potem zjedzmy co i wyśpijmy się należycie, gdyż ostatnią noc spędziliśmy całą na czuwaniu. Jutro rano pożegnamy się z wami.
— Już? zapytał inżynier. — Nie potrzebuję was zapewniać, że pragnąłbym was na dłużej, znacznie dłużej zatrzymać u siebie!
— O tem jesteśmy przekonani. Zachowamy was na zawsze we wdzięcznej pamięci, sir. Na razie nie mamy tu co robić, a chociaż nie musimy skąpić czasu, to jednak zwykliśmy przebywać na jednem miejscu tylko do czasu, dopóki nas potrzeba.
— Zgadzam się z tem — rzekł Kaz. — Czeka nas jeszcze podróż do Santa Fé. Nasz bratanek Nahum Samuel Timpe, którego chcemy zmusić do wydania nam spadku, nie jest, jak się zdaje, człowiekiem, lubiącym siedzieć długo na jednem miejscu. Nieczyste sumienie pędzi go to tam, to ówdzie i jeżeli zmarnujemy czas gdzieindziej, to obawiam się, że, gdy przybędziemy na
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/284
Ta strona została skorygowana.
— 224 —