rót zajmuje się rodzicami swoich pupilów. Powiedziałem również, że poniosę pana na orlich skrzydłach ku pańskiemu celowi, poczem przekonywująco i zgodnie z naturą udowodniłem, że wasz spadek bardziej mnie obchodzi, aniżeli moje osobiste chronometry, a teraz w kilka godzin zaledwie dowiaduję się, że wszystkie swoje nadzieje i giestykulacye budujesz pan na innych ludziach. Jeśli dalej będziesz pan lekceważył mój profil, to mimo mej dziedzicznej cierpliwości i pobłażliwości nie pozostanie mi ostatecznie nic innego, jak pożegnać się z panem i zwrócić się do lepiej znających się na rzeczy i głębiej patrzących potentatów!
Obaj kuzyni okazali tyle panowania nad sobą, że się nie roześmieli, przeciwnie z twarzy ich przebijała się powaga, a Kaz odparł, kładąc Frankowi rękę na ramieniu:
— Ależ, zacny panie Franku, całkiem zbytecznie się pan rozdrażnia. Znamy pana przecież i wiemy dobrze, jaką korzyść przyniosła nam pańska pomoc.
— Tak? Więc pan wiesz o tem? Dlaczego w takim razie mówisz pan zawsze o Old Shatterhandzie i Winnetou, a nie o mnie?
— Ponieważ nie wspomina się zazwyczaj o tem, co jest samo przez się zrozumiałe, a pańskie zalety są przecież nieskończenie same przez się zrozumiałe! Czy słusznie utrzymuję?
Na te słowa rozpromieniło się oblicze Franka. Wykonał ręką ruch tak majestatyczny, jak tylko on to potrafił i rzekł:
— O proszę, proszę, panie Timpe! Wyświadczasz mi pan zbyt wielki zaszczyt! Skoro pan chcesz pójść dalej w swojem uznaniu, to jako skłonny do milczenia nie odbieram panu sposobności do tego. Mów więc pan dalej, mów pan, jak pan umiesz! Każdy, kto ceni wysokie zalety szlachetniejszych ludzi, postępuje zawsze rozumnie. Jeśli pan zatem widzisz, że go przewyższam, to sobie pan tem tylko zaszczyt przynosisz, ja zaś jestem gotów otoczyć pana mojemi skrzydłami z pełnem
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/288
Ta strona została skorygowana.
— 226 —