Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/302

Ta strona została skorygowana.
—  238   —

Kawa płaci za taką fałszywą przyjaźń. Jesteś moim wnukiem i młodym jeszcze, lecz masz tyle odwagi i chytrości, co ja. Jeśli mi chcesz co powiedzieć, to mów. Może przyszła ci do głowy jaka dobra myśl?
— Nie. Ty jesteś tym, któremu przysługuje prawo rozkazu, a ja mam słuchać. Co ty powiesz, to będzie dobre, a co postanowisz, to my wykonamy.
Metys powiedział to jakoby z głębi szczerego serca i pochylił przytem głowę na znak, że oddaje się dziadkowi na własność ze wszystkiemi swemi myślami i zamiarami. Bystry jednak i bezstronny obserwator, jak naprzykład Winnetou lub Old Satterhand, byłby zauważył pewnie lekkie wprawdzie, ale zdradzieckie fałdy, układające się dokoła ust metysa. On, jak wszyscy mieszańcy, nie był godnym zaufania człowiekiem i jeśli chodziło o jego korzyść, nie znaczył dlań pewnie dziadek więcej niż drudzy. Wódz, pomijając już pokrewieństwo, uważał go za najlepszego swego przyjaciela i darzył go zupełnem zaufaniem. I teraz uśmiechnął się doń z miłością, o ile oczywiście zdolny był do tego uczucia, i rzekł:
— Wiem, że oddałbyś za mnie życie i że teraz wobec plemienia uczyniłeś wszystko, aby zapobiec wypędzeniu mnie. Nie twoja w tem wina, że ci się nie udało. Chodź, pójdziemy teraz do tamtych i oznajmimy im, co szczep postanowił.
Tokwi Kawa nie przeczuwał, że Ik Senanda nie tylko nic dla niego nie zrobił, lecz co więcej, przeciwko niemu działał, gdyż największem jego życzeniem było zostać wodzem Nainich. Powrócili więc z miejsca, na którem rozmawiali, do swoich ludzi. Ci wprawdzie odgadli już z zachowania się Czarnego Mustanga i jego wnuka, jaką pierwszy otrzymał wiadomość, a gdy im to teraz powiedział, wpadli w najgorsze przygnębienie, gdyż taksamo jak on spodziewali się, że jazda Ik Senandy do domu uwieńczona będzie pomyślniejszym skutkiem. Tymczasem wobec takiego wyniku poselstwa groza ich położenia stanęła im przed oczyma jeszcze wyraźniej niż przedtem. Ten przykry nastrój pogarszał jeszcze bar-