jej nazwa! Bonanca jest wyrazem hiszpańskim, of angielskim, a Hoaka, zdaje się, indyańskim. Prawda?
— Tak jest.
— Co oznacza ta nazwa?
— Nie wiem, gdyż nie znalazłem jeszcze żadnego człowieka, nawet Indyanina, któryby ją rozumiał i potrafił przetłómaczyć. Ale bonanca to rzeczywistość, niezbita rzeczywistość i szukały jej już setki gambuzinów[1]. Kilku z nich było już tak blizko niej, że znajdowali duże grudy złota, lecz nikomu nie udało się jeszcze dotrzeć do miejsca, na którem takie grudy leżą masami. Jesteśmy teraz właśnie w tej okolicy, a jeśli jutro pojedziemy dalej, miniemy te miejsca, na których dokonano tych odkryć. Kto wie, czy w tej chwili nie obozujemy całkiem blizko tej bonancy. Pomyślcie tylko! Gdybyśmy ją tak szczęśliwym trafem znaleźli!
Słowa te podnieciły nadzwyczajnie wszystkich obecnych. Dały się słyszeć rozmaite okrzyki, a Hum rzekł wesoło:
— Gdy będę zasypiał, pomyślę o niej. Może mi się w nocy przyśni, a wtedy pokażę wam drogę do niej. Moglibyśmy wtedy wyrzec się kopalń w Colorado! Cóż wy na to, moi panowie?
— Oczywiście, że moglibyśmy — odpowiedziała jego mość — Gdybym znalazł Bonancę of Hoaka, nie zastanawiałbym się zbyt długo, lecz darowałbym swój plan sytuacyjny komukolwiek. Czyż to nie jest wprost niepojętem, że są ludzie, którzy znają tę bonancę, a nie wyzyskują jej wcale?
— Kto taki? Czy są tacy? Czy to prawda? — zabrzmiały zewsząd pytania.
— Tak, to prawda. Są Indyanie, którzy znają to miejsce, lecz z nienawiści do białych trzymają je w tajemnicy. Tylko wówczas, kiedy chcą co kupić od bladych twarzy, udają się tam po garść małych nuggetów[2], wielkie zaś grudki zostawiają na miejscu. W tej właśnie