okolicy natrafiono na takich głupców, obranych zupełnie z rozumu. Rozmawiałem niedawno w Albuquerke z pewnym patrem, który spotkał się z czerwonoskórcem w Estrecho de Kuarco[1]. Indyanin był głodny, a pater udzielił mu chleba i mięsa. Na to wydobył obdarowany z kieszeni skórzany worek i dał mu kawałek czystego złota, czyli nugget, który ważył z pięćdziesiąt gramów. Ten worek pełny był takich kawałków, co przedstawiało niezmierną wartość. I co wy na to?
Odezwały się objawy podziwu, a jeden z obecnych, myślący widocznie najpraktyczniej, zapytał:
— A czy pater nie pytał, gdzie można znaleźć nuggety?
— Oczywiście, że pytał, ale cała odpowiedź, którą otrzymał, brzmiała tak: „Wziąłem to sobie z Bonancy of Hoaka. Bądźcie zdrowi!“ Temi słowy musiał się pater zadowolnić, a czerwony oddalił się szybko.
— W takim razie powinien go był pater przytrzymać i zmusić do wyjaśnienia, gdzie leży ta bonanca!
— Pater, a więc duchowny? Tego mu nie wolno, to sprzeciwiałoby się jego urzędowi i nauce.
— Co mi tam urząd i nauka! Gdybym spotkał takiego czerwonoskórca, któryby mi nie chciał tego powiedzieć, zakłułbym go na miejscu i wcalebym sobie wyrzutów nie robił!
— Jabym go nie zakłuwał, gdyż niekoniecznie trzeba się stać zaraz mordercą, a zresztą po śmierci dopiero nie mógłby dać wyjaśnienia. Ja postąpiłbym inaczej. Są inne, daleko pewniejsze środki, któremi można zmusić takiego milczącego Indyanina do mówienia. Niestety, nie będziemy mieli sposobności zużytkować tych środków.
— Gdzie leży to Estrecho de Kuarco? Czy wasza mość wie o tem? A jak brzmi tłómaczenie tej nazwy?
— To jest po hiszpańsku i znaczy tyle, co przesmyk krzemienia, a ja znam go, gdyż powiem otwarcie, że należę także do tych, którzy napróżno szukali Bo-
- ↑ Krzemienny przesmyk.