— Was jest trzydziestu wojowników, a ja sam i bez broni. Gdy wam pokażą bonancę, napędzicie mnie i nic nie dostanę!
— Nieuzasadnione żywisz obawy, wprost śmieszne! Jesteśmy przecież ludźmi uczciwymi i nie pozbawimy cię twego udziału. Powiedziałem tak i słowa dotrzymam! Jeśli nam jednak nie powiesz, zastrzelimy cię bez miłosierdzia. Wybieraj zatem natychmiast! Albo śmierć, albo tyle wody ognistej, ile zdołasz wypić przez całe życie!
Dowódca był wysoce podrażniony, a niemniej i reszta białych. Chodziło o przeszło pięćdziesiąt ładunków konnych szczerego złota! Możność zdobycia takiej ilości tego kruszcu trudno prawie było sobie wyobrazić. Pożądliwe spojrzenia białych przywarły niemal do warg mieszańca. Na nim zaś zrobiła powtórna groźba śmierci takie same wrażenie, jak nadzieja wypicia całej Mississipi wody ognistej. Odpowiedział więc ku wielkiemu zachwytowi wszystkich białych:
— Yato Inda zaufa wam w tym względzie, że wolno mu będzie zabrać połowę złota. Dlatego pokaże wam, gdzie leży Bonanca of Hoaka.
Na te słowa wybuchnęła powszechna radość, taka, jaką westman zwykł nazywać „shout“. Nawet jego mość wymachiwał rękami i podskakiwał co chwila pomimo wieku, siwej brody i białych, jak mleko, włosów. Tylko jeden z nich zdołał do pewnego stopnia opanować podniecenie, a mianowicie długi Hum. Twarz jego promieniała wprawdzie także radością, ale mimoto zawołał on wśród zgiełku tak donośnie, że go wszyscy usłyszeli:
— Mylordowie, gentlemani, sennores i panowie! Czeka nas wielka radość, ale nasza rzetelność nie powinna być mniejszą. Obiecaliśmy temu człowiekowi połowę złota i sądzę, że dotrzymamy tego przyrzeczenia! Kto jest innego zdania, ten nie ma honoru!
— Tak, tak, tak! — zaśmiał się jego mość, a za nim drudzy — tak, tak, tak!
Ten śmiech dowodził wyraźnie, że słowa „nie ma
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/326
Ta strona została skorygowana.
— 258 —