Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/52

Ta strona została skorygowana.
—  28   —

— Twierdzenie, to jeszcze nie dowód, a gdyby nawet matka moja była Komanczką, z tego nie wynikałoby jeszcze bynajmniej, że jestem stronnikiem Komanczów.
— Pewnie, że nie, ale ty znasz Tokwi Kawę, „Czarnego Mustanga“, najsroższego wodza Komanczów.
— Słyszałem o nim.
— Ten miał córkę, która została żoną bladej twarzy. Ci oboje pomarli i osierocili chłopca półkrwi, którego potem wychował Czarny Mustang w największej nienawiści do białych. Jeden z towarzyszy zabawy zranił tego chłopca nożem w prawe ucho. Skąd to pochodzi, że mówisz jak Komancz i masz bliznę na tem samem uchu?
Na to podskoczył skut i krzyknął gniewnie:
— Cięcie to zawdzięczam właśnie nieprzyjaźni Komanczów, z którymi musiałem walczyć. Jeśli o tem powątpiewasz, to wyzywam cię do walki.
— Pshaw!
To jedno słowo tylko wyrzekł Winnetou tonem nadzwyczaj lekceważącym. Potem zaś odwrócił się i wziął do rąk przyniesioną właśnie przez gospodarza szklankę piwa z imbierem. Jak się to zwykle dzieje po takich niemiłych scenach, nastała teraz głęboka cisza, zanim przy obydwu stołach wszczęto na nowo rozmowę. Inżynier zapytał uprzejmie, czy Old Shatterhand i Winnetou zamierzają przenocować w obozie, a gdy otrzymał odpowiedź potakującą, ofiarował im swe mieszkanie, popierając ten dowód gościnności następującą uwagą:
— Obaj gentlemani, którzy przyjechali przed wami, znajdą nocleg u shopmana, a u niego niema miejsca więcej. W tej wilgoci nie będziecie spali na dworze, a tutaj w szopie, obok chrapiących i brudnych Chińczyków, także byłoby niewygodnie i nieprzyjemnie. Zamówiliśmy sobie Chińczyków, nie mogąc dostać białych robotników, oraz dlatego, że są tańsi i łatwiej ich utrzymać w rygorze niż tę zgraję, na którą zwykle jesteśmy skazani. Czy przyjmiecie moje zaproszenie?
Old Shatterhand spytał Winnetou wzrokiem, a wi-