Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/53

Ta strona została skorygowana.
—  29   —

dząc, że ten skinął mu lekko głową potakująco, odpowiedział:
— Skorzystamy z niego z tem, że i konie nasze znajdą tutaj dobre i bezpieczne schronienie.
— Znajdą je z pewnością. Pomieściliśmy już także konie obu tamtych gentlemanów. Może zechcecie zobaczyć moje mieszkanie?
— Owszem, pokażcie je. Dobrze jest zawsze znać miejsce, w którem się ma przenocować.
Winnetou i Old Shatterhand zabrali broń i poszli za inżynierem do położonego opodal nizkiego zabudowania z kamiennemi ścianami, ponieważ nie było przeznaczone tylko dla celów tymczasowych, lecz na stałe mieszkanie dla straży mostowej. Urzędnik otworzył drzwi i wchodząc, zapalił świecę. Był tam kominek, stół, kilka krzeseł, rozmaite inne narzędzia i naczynia, a w kącie szerokie łoże. Obydwaj goście wyrazili swoje zadowolenie i chcieli wyjść, ażeby także konie umieścić. Na to zauważył inżynier:
— Może zostawicie zaraz tutaj rzeczy. Poco nosić z sobą koce i strzelby?
Należało mu przynać słuszność. Mury były grube, a okienka tak małe, że nikt nie mógł przez nie się przedostać, drzwi zaś, zbudowane z silnego drzewa, opatrzone były dobrym zamkiem, wobec czego zostawione tam przedmioty znajdowały się w przechowaniu bezpiecznem. Old Shatterhand i Winnetou złożyli więc swoje rzeczy, a potem zaprowadzili swoje rumaki do szopy, gdzie stały już konie obydwu Timpów. Koniom dano wody i paszy, potem spytał Old Shatterhand, czy na wszelki wypadek nie mógłby ich pilnować któryś z robotników, były to bowiem konie wielkiej wartości, a strata ich byłaby niepowetowana. Inżynier obiecał postarać się o dozorcę, a wracając ze swymi gośćmi do gospody, oświadczył, że zaprasza ich także na kolacyę.
— Będę — rzekł — dzisiaj wieczerzał z wami, nie z moimi ludźmi, zwłaszcza że jeden z nich, to jest skut, nie podobał wam się widocznie. Powiedzcieno, mister