że dośrodkowa strona spodni schnie prędzej od zewnętrznej. Old Shatterhand musi się jeszcze wielu rzeczy nauczyć!
Była to wielka bezczelność, lecz myśliwiec pozostał nadal spokojnym. Używał aż do tej chwili języka angielskiego, którym Indyanin władał dość znośnie, teraz jednak zadał mu pytanie w narzeczu Upsaroków i nie otrzymał odpowiedzi. Zapytał go jeszcze kilka razy o coś innego, ale z tym samym wynikiem. Wkońcu położył Indyaninowi ciężko rękę na ramieniu i rzekł:
— Dlaczego nie odpowiadasz? Czy nie znasz mowy własnego szczepu?
— Przysiągłem sobie nie mówić nią prędzej, dopóki nie pomszczę śmierci mego brata.
— Tak, twoje przysięgi wyglądają wszystkie bardzo osobliwie! Ale jeszcze osobliwszą jest twoja głupota, w której sobie wyobrażasz, że mnie zdołasz oszukać. Właśnie twój język cię zdradza. Ja wiem zupełnie dobrze, jak Upsaroka mówi językiem bladych twarzy, a jak inny szczep indyański. Ty nie jesteś Wronim Indyaninem, lecz Komanczem. Czy nie masz odwagi przyznać się do tego?
— Komancze są moimi wrogami; wszak już to przedtem zaznaczyłem!
— To właśnie, że ich swymi nieprzyjaciółmi nazywasz, jest dla mnie dowodem, iż jesteś jednym z nich!
— Robisz więc ze mnie kłamcę? Nic dziwnego! Biali mają zwyczaj obrażać swych czerwonych gości. Odchodzę wobec tego!
To rzekłszy, zwrócił się rzeczywiście ku drzwiom.
— Ty zostaniesz! — rozkazał Old Shatterhand, chwytając go za rękę.
Na to dobył Indyanin noża i zawołał:
— Kto ma prawo zatrzymywać mnie tutaj? Ty? Co ci złego zrobiłem? Nic! Pójdę, a ktoby mi chciał w tem przeszkodzić, dostanie w serce żelazem!
Old Shatterhand mimo to zatrzymał go silnie lewą
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/65
Ta strona została skorygowana.
— 39 —