— Nie, wszak po to zmieniłeś imię i wstąpiłeś do służby u ludzi ognistego konia, a my przybyliśmy dziś tutaj, żeby cię spytać, czy to się stanie już niebawem.
— Ja jestem gotów każdego dnia. Spodziewam się jednak, że dotrzymacie danego mi słowa!
— Dotrzymamy. A może ty sądzisz, że oszukam syna mej córki? Pieniądze, oraz wszelkie złoto i srebro są twoją własnością, a wszystko inne: suknie, narzędzia, zapasy, a szczególnie długie warkocze żółtych ludzi należą do nas. Przywykliśmy już do tego, że blade twarze zagrabiają nam wszystko, że musimy ustępować przed nimi, gdyż są od nas silniejsi. Ale tu przybywają te żółte skóry i budują mosty i drogi żelazne na ziemi, która do nas należy. Oni przepłacą to wszyscy życiem, a wojownicy Komanczów okryją się sławą, że pierwsi z pomiędzy czerwonych mężów zdobyli skalpy długich warkoczy. Nie wyrzekamy się tego, a ty teraz powiadomisz nas, co do walki będzie potrzebne.
Nastąpiło obszerne omówienie miejscowości, poszczególnych części obozu, sposobu, w jaki należy dokonać napadu, jeśli się ma udać, i zdobyczy, jakiej się można było spodziewać. Potem dał Czarny Mustang znak swym towarzyszom, żeby znów doń wrócili, gdyż oddalili się byli na boki, by zapobiec podejściu go i odkryciu.
Postanowiono więc na tem tajnem zebraniu pojmać nad Alder - Spring Old Shatterhanda, Winnetou, Kaza i Haza. O terminie napadu Komanczów na Firwood-Camp miał donieść później skutowi posłaniec. Po naradzie pożegnał się skut z trzema sprzymierzeńcami i wrócił do gospody.
Czarny Mustang udał się z obydwoma Komanczami na miejsce, gdzie według umowy miał czekać na powrót posłanego do gospody wysłańca. Ten stawił się tam niebawem i oznajmił pełen złości, jak z nim postąpił Old Shatterhand.
Usłyszawszy, że uchwalono uderzyć na niego i na Winnetou, syknął z radością przez zęby:
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/73
Ta strona została skorygowana.
— 45 —