woły i mustangi, a dziś jeszcze pokazuje się tu i ówdzie stary westman i twierdzi, że nie dający się nigdy schwytać siwek nie jest bynajmniej wymysłem, gdyż on sam także go widział.
Tak, „biały mustang“ nie był wymysłem, a jednak był tworem wyobraźni. Nie było go nigdy, a jednak istniał. Ci, którzy go widzieli, nie ulegli złudzeniu, pomylili się jednak, gdyż „biały mustang“ nie był jednym koniem, lecz wielu końmi.
Każdej trzodzie dzikich mustangów przewodził ogier najsilniejszy i najsprytniejszy, ponieważ to stanowisko musiał sobie zdobyć i zachować siłą i chytrością. Skoro wszystkich współzawodników spędził z pola, słuchała, go cała gromada aż do najmłodszego zwierzęcia. Jeśli już u nas mówi się, że siwki są „najtwardszymi“ końmi, to na preryi miało to jeszcze większe znaczenie. Do tego należy dodać, że myśliwcy oszczędzali jasnych zwierząt; nikt nie łowił siwków pod wierzch, ponieważ widać je z bardzo daleka, co jeźdźca naraża na niebezpieczeństwo. Konie takie mogły zatem dochodzić do pełni sił. Oprócz tego konie jasne, jakby wiedzione instynktem, są ostrożniejsze niż ciemne. Wreszcie potrzeba trzodzie na dowódcę konia, różniącego się zabarwieniem od innych. Im wyższy oficer, tem wspanialsze odznaki jego godności. Co człowiek sztuką zdobywa, to daje zwierzęciu natura. Z tego i z innych jeszcze powodów musiało nastąpić to, że, jak wszystkim westmanom wiadomo, każdą prawie trzodą dzikich koni dowodzi siwek.
Skoro zatem przodownicze białe ogiery były najsilniejszymi, najszybszymi, najwytrwalszymi i najkąśliwszymi końmi, mogły tem samem w danym razie łatwiej uniknąć prześladowań niż wszystkie inne. Każdy westman widział i podziwiał spryt i rączość takiego konia, opowiadał o tem i słuchał takich opowiadań. Życie na sawannie podnieca wyobraźnię; siwków było wiele, ale wyobraźnia zrobiła z nich z czasem jednego, „białego mustanga“, którego wszędzie widziano, lecz nigdzie nie
Strona:Karol May - Czarny Mustang.djvu/84
Ta strona została skorygowana.
— 54 —