i To-kei-chuna zjawił się wyraz przerażenia. Chciał coś powiedzieć, ale nie mógł wydobyć z gardła ani słowa; wreszcie zaczął wrzeszczeć zachrypniętym głosem. Próbował zerwać więzy. Gdym skierował rewolwer na torbę, krzyknął:
— Wstrzymaj się! Odłóż broń! Nie strzelaj — nie strzelaj!
Nie wypuszczając rewolweru z ręki, zwróciłem się ku wodzowi i zapytałem:
— A więc przyznajesz, że dusza twa i honor byłyby na wieki stracone, gdybym teraz strzelił?
— Tak.
— Czy prosisz, abym tego zaniechał?
— Tak, ale odłóż broń!
Po tych słowach opuściłem rękę, w której trzymałem rewolwer i oświadczyłem:
— Przyznajesz teraz, żeś niezupełnie dobrze znał Old Shatterhanda? Ale na dobroci mojej nie zawiodłeś się. Jestem gotów okazać ci litość, jeżeli spełnisz moje żądanie.
— Wydam blade twarze za zwrócenie mi wolności.
Strona:Karol May - Dżafar Mirza I.djvu/131
Ta strona została skorygowana.