nie widział tych nieodłącznych towarzyszów oddzielnie, i nikt nie znał ich nazwisk. Ze względu na potężne nosy, nazywano ich poprostu „dwaj Snuffles“. Ten z blizną zwał się Jim Snuffle, drugi — Tim Snuffle[1]. Jak widać nawet imiona mieli podobne. Ale nie koniec na tem! Muły ich również wabiły się prawie identycznie: Jim nazywał swojego Polly, Tim na swego wołał Molly. Mimo, że w ostatnich czasach unikałem towarzystwa, spotkanie tej pary nie sprawiło mi przykrości. Byli to ludzie z gruntu uczciwi i tak pociągający, że perspektywa odbycia w ich towarzystwie szmatu drogi przedstawiała się wcale przyjemnie. Nie zauważyli mego konia, ukrytego za krzakami, ani mnie, gdyż leżałem w gęstej, wysokiej trawie. Zbliżali się coraz bardziej, wpatrzeni wciąż w moje ślady. Odległość, dzieląca nas, nie przekraczała dwudziestu kroków. Wreszcie zauważyli, że ślady, za któremi jadą, urywają się nagle. Zdumieni, zatrzymali swe muły. Ten z blizną zawołał:
- ↑ Snuffle — wąchać.