— Ja również.
— Trzeba błąd naprawić. Ale jak? Hm, hm!...
Niełatwo mu było przyznać się do fatalnej pomyłki. Stał jeszcze przez chwilę odwrócony, potem wykręcił się nagłym ruchem, podszedł o mnie i rzekł:
— Postąpiliśmy obydwaj jak patentowani idjoci. Mam jednak nadzieję, że pan nie będzie miał do nas urazy. Proszę nas wyśmiać dowoli, lecz potem proszę puścić w niepamięć naszą fatalną pomyłkę.
— Wierzycie więc, żem Old Shatterhand?
— Yes — skinął Tim.
Brat zaś, bardziej wymowny, ciągnął dalej:
— Oczywiście, że wierzymy, nawet gotowiśmy na to przysiąc. Jeśli ktoś ośmieli się wątpić i przeczyć, podziurawimy go kulkami na rzeszoto. Zgadza się pan wspólnie z nami podróżować?
— Oczywiście do chwili, w której drogi nasze nie rozejdą. A teraz zajmijmy się nieznajomym! Widzę, że się rusza. Musimy uważać, aby się nie ulotnił.
Strona:Karol May - Dżafar Mirza I.djvu/44
Ta strona została skorygowana.
40