wielkiego plemienia Szammar
do
Emira Hadżi Kara Ben Nemzi Effendi,
swego przyjaciela.
Cześć! Wielbię Cię! Jeszcze raz cześć!
List Twój, o sihdi, nadszedł podczas modlitwy Asr. Dzięki! Jaka łaska, co za przychylność! Zaświeciło mi słońce, gdyż miałeś dosyć atramentu, aby go napisać. Radość dokoła; Hamdulillah! Niech do twej duszy nie wkrada się niepokój, odpiszę natychmiast. O pióro, o atramencie! Atrament zasechł, poślę po wodę i wleję trochę do kałamarza! Atrament rozmięknie, nabierze znowu przejrzystości. Maszallah! Pismo jest bardzo blade, ale będziesz je mógł odczytać, gdyż zjadłeś rozumy wszystkich uczonych Wschodu i Zachodu. Przysięgam na to! Hanneh, żona moja, najpiękniejszy kwiat z pośród wszystkich kobiet, pachnie tak samo, jak przed dziesięcioma Iaty. Ty nie masz żony. Niechaj Allah ulituje się nad tobą! Syn mój Kara ben Halef, który nosi twe imię, wkrótce ro-