Strona:Karol May - Fakir el Fukara.djvu/112

Ta strona została skorygowana.

— Allah, Allah! Wygadałem się tak niezręcznie.
— Nie troszcz się zbytnio, nic nie szkodzi, bo i ja mogę mówić z tobą otwarcie! Mogę ci więc powiedzieć, że jestem w służbie Ibn Asla.
— Czy to prawda, czy też chcesz mnie tylko wypróbować?
— Prawda. Z jakiego powodu miałbym podawać się za sługę łowcy niewolników?
— Aby mnie schwycić. Możliwe bowiem jest, że pełnisz tu służbę z ramienia kedywa.
— Gdyby nawet tak było, to nie mógłbym ci nic zrobić w tej chwili, bo musiałbym cię złapać na gorącym uczynku. A zatem bądź szczery i powiedz, czy chcesz istotnie kupić rekwik?
— No, dobrze, zaufam ci, mimo, że nie widziałem cię jeszcze nigdy w życiu. Tak jest, kupię niewolników, skoro tylko będą do nabycia.
— Dokąd udasz się stąd?
— W górę Nilu i hen dalej, aż poza Faszodę, dopóki nie znajdę seriby.
Przez tę nazwę rozumie się osadę niewolników. Osady takie są, wedle tamtejszych pojęć, ufortyfikowane i składają się z chat, służących częścią za schronisko dla łowców, częścią za rodzaj zapasowych „składów“ żywego towaru. Naokoło całej osady sterczą powbijane gęsto ostre pale i koły.

110