Strona:Karol May - Fakir el Fukara.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

— Chłopcze! — przerwał mu fakir — ty sam raczej trzymaj język za zębami, bo co ty znaczysz razem ze swoją gromadą wobec mnie i moich poddanych, którzy dążą za mną i, jeżeli tylko krzyknę...
— Krzyknij, no, krzyknij! Chcemy słyszeć, czy chociaż jeden głos się odezwie...
— No tak, w tej chwili nie, bo nie mam nikogo ze sobą, ale później mogę was wszystkich jak nędzne robaki zdeptać i zniszczyć!
Wśród żołnierzy dał się zauważyć pomruk niezadowolenia, on jednak nie zważał na to i ciągnął dalej:
— Już przez to samo, że służycie chrześcijaninowi, wypieracie się swego proroka, a to rzecz wielce karygodna. Albo naprzykład, czy macie prawo więzić tych oto wiernych? Jeżeli nawet łowili niewolników, to czyż to grzech? Wskażcie mi, w którym rozdziale korami zabroniony jest handel niewolnikami.
Mówił to w nadziei, że uda mu się podburzyć przeciw mnie żołnierzy, był może nawet tego pewny. Nie próbowałem przerywać mu tych przekonywujących dowodów jakiemkolwiek zaprzeczeniem. Wyręczył mnie w tem Ben Nil, który, zabrawszy głos w imieniu wszystkich, odpowiedział.
— Ty nie wiesz, o co tu idzie i nie znasz wcale sprawy, więc cię objaśnię. Ibn Asl, syn tego starego fakira, napadł na Beni Fessarów,

18