w zaroślach tuż blisko was w chwili gdy układałeś z dżelabim cały plan.
— Mogłeś się pomylić — wtrącił fakir el Fukara.
— Słyszałem wszystko bardzo dokładnie, a oprócz tego mam inne dowody na potwierdzenie tego, co mówię.
— Jakież to dowody? Muszę je rozważyć.
— Musisz? Cóż to zaton? Któż cię to ustanowił sędzią nade mną? Ja robię tylko to, co mnie się podoba, i mogę ci objawić w tej chwili swoją wolę. Żądam mianowicie, abyś się nie mieszał wcale do tej sprawy. Sparzyłeś sobie już ręce na tem wszystkiem i powinieneś być teraz nieco ostrożniejszym. Oprócz tego, przybyłeś tu i, nie znając mnie wcale, odgrywasz rolę jakiegoś zwierzchnika. Radzę ci jednak, jedź sobie, gdzieś się wybrał, albo przenocuj z nami — co ci lepiej dogadza. Mnie to obojętne, lecz jeżeli jednem słowem wmieszasz się w moje sprawy, przekonam cię natychmiast, że ja tu jestem chwilowo upełnomocnionym władcą.
— A w jaki sposób mnie przekonasz?
— W taki, że cię nie ścierpię i przepędzę precz. Ustąp mi z oczu! Możesz przenocować, gdzie chcesz: obok żołnierzy, byle nie razem z jeńcami. Nie wolno ci zajmować się niczem.
Spojrzał na mnie i wyczytał z oczu, że nie ścierpię dalszego oporu. W twarzy jego czaiła się straszna zaciekłość i złość, grożąca każdej
Strona:Karol May - Fakir el Fukara.djvu/22
Ta strona została skorygowana.
20