Strona:Karol May - Fakir el Fukara.djvu/32

Ta strona została skorygowana.

go odszukam i zabiję, gdybym jednak tu został, zginąć musi jeden człowiek.
— Możliwe, ale w każdym razie nie ty, ani ja.
— Jednego bezwarunkowo pożre, a kogo, to wszystko jedno.
— O, przepraszam, to wcale nie wszystko jedno, czy lew zje mnie, czy kogo innego. Proszę cię więc i błagam, zostań; tu między nami. Jeśli pochowamy się za wielbłądy, to możemy być zupełnie bezpieczni.
— Czy sądzisz, że lew nie potrafi wydobyć swej ofiary nawet z pośród wielbłądów? Nie zatrzymuj mnie; śpieszę naprzeciw wroga, a ten oto dostojny fakir el Fukara będzie mi towarzyszył!
— Mówisz to zupełnie poważnie, effendi? — zapytał fakir.
— Chciałeś przecie sam iść ze mną razem. Inaczej gotów jestem sobie pomyśleć, że posiadam więcej odwagi i siły, niż ty. Chełpić się potrafi każdy tchórz, ale fakir el Fukara powinien przecie...
— Milcz! — przerwał mi żywo — idę!
— Dobrze, chodź! A ty Ben Fesarah?
— Ja.. ja... zostanę — odrzekł przewodnik.
— Wiedziałem, że tak będzie. Jesteś dzielny, ale tylko wtedy, gdy idzie na słowa. Pożegnajże się tedy ze swoją flintą wizyjną!

30