bym doskonały cel, ale jego królewska wysokość nie raczyła nawet zauważyć mojej uprzejmości, zaszczycając jedynie fakira el Fukara swoimi względami. Jeden potężny skok, drugi, trzeci... Zobaczono go aż w obozie, gdzie powstał piekielny lament; krzyczał również Fesarah, jakby go na rożnie pieczono. Zastanowiło to fakira, obejrzał się, spostrzegłszy grożące mu niebezpieczeństwo, zdrętwiał i padł na kolana, próbując bez skutku dobyć z siebie głos. Jeszcze trzy skoki, a zwierz chwyci go w ostre swoje pazury...
Wszystko to było dziełem jednej chwili, ale zdołałem wyzyskać nawet tak krótki czas znakomicie. Nie wypuszczając wcale dubeltówki z prawej ręki, dobyłem lewą rewolwer i puściwszy się za drapieżcą, dałem sześć strzałów raz po raz w powietrze, naśladując przytem wycie. To pomogło. Lew teraz mnie zauważył i rzucił się w moją stronę. W okamgnieniu przykucnąłem do ziemi i złożyłem się... Odetchnąłem w tej chwili, będąc pewnym, że tamci dwaj są ocaleni. Lew bowiem rzuca się przedewszystkiem na tego, kto weń mierzy. Stanęliśmy naprzeciw siebie do rozstrzygającej walki, i nawet w tym momencie nie straciłem zimnej krwi. Jeden z nas zginie — to prawda i gdyby los padł na mnie — wszystko jedno. Kiedyś przecie człowiek tak czy owak zginąć musi, a czy to prędzej, czy później... Zwierzę tymczasem mierzyło
Strona:Karol May - Fakir el Fukara.djvu/40
Ta strona została skorygowana.
38