Strona:Karol May - Fakir el Fukara.djvu/42

Ta strona została skorygowana.

tej szeroko paszczy i — koniec. Był nieżywy i bez szczegółowych badań i dochodzeń wiedziałem już w tej chwili z całego przebiegu, że obie kule nie chybiły ani na jotę, a mianowicie, pierwsza przez oko dostała się do mózgu, druga z dołu trafiła w samo serce. Mimo to nie miałem odwagi przystąpić bliżej, ponieważ zdarzało się wiele razy, że pozornie za bity lew, z kilkoma kulami w czaszce, zrywał się nagle, jak wściekły. Podjąłem więc z ziemi dubeltówkę, naładowałem nanowo i końcem luf poruszyłem nieboszczyka. Gdyby istotnie był się obudził, to nimby się jeszcze rzucił, dostałby dwie kule. Zwierzę jednak nie dawało żadnego znaku życia.
Wszystko stało się tak niezmiernie szybko, że fakir el Fukara ciągle jeszcze klęczał na ziemi, a Fesarah stał opodal nieruchomy, jak słup soli i darł się w niebogłosy. Żołnierze natomiast uciszyli się zupełnie, bo nic im już nie groziło. Pośpieszyłem teraz do fakira, chwyciłem go za ramię, chcąc go podnieść i rzekłem:
— Ty jeszcze klęczysz i modlisz się? Ludożerca już nie żyje.
— Nie ży... ży... je? — powtórzył ostatnie moje słowa bezwiednie.
— Z pewnością nie żyje i nie masz się już czego obawiać.
Hamdulillah!

40