Strona:Karol May - Fakir el Fukara.djvu/52

Ta strona została skorygowana.

wet do niego niepodobne. Nie jest to bowiem żaden lew, tylko biedny, Bogu ducha winien, wielbłąd fakira el Fukara. Chodźcie przekonać się o tem!
Podszedłem do krzaka i poodginałem gałęzie tak, że wszyscy mogli zobaczyć. Było to istotnie wielbłądzisko, postrzelone w prawą tylną nogę, W tej chwili żołnierze odzyskali na nowo odwagę i przybiegli szybko do mnie, wybuchając niepowstrzymanym śmiechem.
— Co za lew, jaki groźny potwór! — wykrzyknął jeden z nich. — Gdyby nie Fesarah, byłby nas wszystkich połknął odrazu. Fesarah odwrócił od nas straszne niebezpieczeństwo, uratował nam wszystkim życie i dlatego zasłużył sobie na miano najdzielniejszego pogromcy lwów w całym kraju. A zatem, koledzy, wznieśmy okrzyk na jego cześć! Niech żyje wielki bohater Fesarah!
— Niech żyje! — powtórzyli żołnierze, śmiejąc się do rozpuku.
Ten jednak, na którego cześć wznoszono tak entuzjastyczne okrzyki, był o tyle skromnym, że uchylił się czemprędzej od dalszych owacyj i uciekł w krzaki.
Wielbłąd nie mógł wstać, bo miał jedną nogę zgruchotaną powyżej kolana i trzeba go było dobić. W tej chwili właśnie wylazł z krzaków jego właściciel, fakir el Fukara, przystąpił do

50