Strona:Karol May - Fakir el Fukara.djvu/57

Ta strona została skorygowana.

Z litości dobiłem męczące się stworzenie, a żołnierze zawlekli lwie cielsko w pobliże jednego z ognisk, gdzie następnie zdjąłem zeń szaro-żółty „frak“, jak wyraził się Ben Nil. Przez cały ten czas mówiono tylko o lwie, o niczem więcej. Niebawem zbliżył się Fesarah z miną wielce upokorzoną. Naigrawał się z niego kto żył, ale biedak nie miał wcale ochoty bronić się, lub usprawiedliwiać i było to z jego strony rzeczą bardzo rozsądną. W milczeniu zbliżył się do mnie i położył na boku swoją sławną flintę wizyjną.
— Tam leży! Oddać ci jej w ręce nie mogę, bo byłoby to grzechem wobec moich pradziadów i praszczurów. Jeżeli istotnie nie masz w sercu iskierki litości, to ją sobie zabierz!
— Oczywiście, że zabiorę, wszak jest moją prawną i dobrze zasłużoną własnością.
Biedak liczył jeszcze na moją wspaniałomyślność, lecz gdy spostrzegł, że zabrałem strzelbinę, założył ręce na głowę i począł lamentować:
— O Allah, o niezgłębiony smutku mej duszy, o boleści okropna! Oto jestem pozbawiony drogocennego skarbu, który był chlubą i sławą całych pokoleń moich bohaterskich przodków. Straciłem już przedmiot moich snów i marzeń, okryłem się hańbą, która mi nie dozwoli wrócić w ojczyste progi. Gdzie tylko

55