— Co ty mówisz? A w jakimże celu powiedziała fakirowi el Fukara że reis effendina będzie wciągnięty w zasadzkę w lasach senesowych koło dżezireh Hassania?
— Allah! — krzyknął stary, zdumiony do tego stopnia, jakby nagle piorun trzasł z jasnego nieba.
— A widzisz, jak cię to przestraszyło. Syn twój znajduje się obecnie koło wyspy Hassania, a fakir el Fukara ma bezzwłocznie udać się do niego i zawiadomić o nie wszystkiem.
— Nic o tem... nie... nie... wiem! — stękał jak konający.
— Że nic nie wiesz, mniejsza o to, — odparłem z uśmiechem — najważniejsze jest to, że mnie jest wszystko wiadome. Ja zresztą słyszałem jeszcze więcej. Syn twój ma na czele swoich ludzi popłynąć wdół Nilu, aż do Kateny i stąd wyprawić się na step, by na nas napaść i uwolnić jeńców. No i cóż? Uszy orląt oddają mi przysługę, nieprawdaż?
— Jesteś djabłem, nie, najgorszym z djabłów! — krzyknął z nietajoną złością. — Nie słyszałeś nic, jestem tego pewny, ale wiesz wszystko, boś zawarł przymierze z piekłem.
— A dlaczego nie z Allahem? Jesteś przecie skończonym łotrem, wobec czego potęga, która mnie wspiera w walce z tobą, musi być dobra i sprawiedliwa. Djabli nie daliby zro-
Strona:Karol May - Fakir el Fukara.djvu/83
Ta strona została skorygowana.
81