żołnierzy razem, którzy się tu znajdują. Chcieli mnie złapać i co się stało? Nie oni mnie, lecz ja ich, w liczbie sześćdziesięciu, mam w swych rękach i w dodatku tu, w ich własnym kraju, gdzie znają dobrze stosunki. Może więc przyjść twój Mahdi i spróbować szczęścia! My ze swej strony nie będziemy się nawet bronić; odpowiemy jedynie śmiechem, i tego śmiechu tak się przelęknie, że na łeb i na szyję czmychnie razem ze swoimi bohaterami.
— No, no, pozwalasz sobie za wiele, effendi, ale gdybyś go ujrzał na własne oczy, oniemiałbyś ze strachu i trwogi.
— Czy posiada tak straszliwe oblicze?
— O tak, nie masz pojęcia, jaki on straszny!
— A ty masz o tem pojęcie?... Widocznie znasz go osobiście, co?
— Właśnie dlatego, że nie wierzysz w przyjście Mahdiego, i naigrawasz się z całej tej sprawy, odpowiem ci: tak, znam go osobiście.
— A więc on już jest na tym świecie?
— Tak. Jest na tym świecie i właśnie otrzymał od Allaha mądrość i moc do rozpoczęcia wielkiego dzieła. Niebawem podbije świat i rozniesie między niewiernych śmierć i spustoszenie
— Wiesz co? Możebyś był łaskaw udzielić mu pewnej rady ode mnie.
Strona:Karol May - Fakir el Fukara.djvu/92
Ta strona została skorygowana.
90