Cortejo, Landola oraz strzelec Grandeprise dowiadywali się na dworcu w Veracruz o następny pociąg w kierunku podgórza. Spotkany przypadkowo urzędnik okazał się konduktorem, prowadzącym pociąg. Spojrzawszy na pytających, wzruszył ramionami i odparł:
— Następny pociąg odchodzi za dziesięć minut. Panowie chcą nim jechać?
Cortejo potwierdził skinieniem głowy.
— Bardzo mi przykro, ale będą panowie musieli szukać innej okazji. Przewozimy tylko wojsko i osoby urzędowe.
— Przykra historja. Bardzo przykra! — rzekł Cortejo. — Śpieszy nam się bardzo.
— Nie macie panowie odpowiednich dokumentów, poleceń?
— Niestety, nie. Mamy tylko paszporty prywatne.
— Hm. Do jakiej narodowości panowie należą?
— My dwaj jesteśmy Hiszpanami, ten sennor zaś jest strzelcem amerykańskim.
Strona:Karol May - Grobowiec Rodrigandów.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.
V
PUSTY GRÓB
124