— Do licha, muszę jechać do Berlina, podobnie jak ten hrabia!
— To mnie nie obchodzi.
— On ponosi winę za to zajście!
— Wkrótce się przekonamy. Proszę wysiadać!
— Ani mi się śni!
— Więc zmuszę pana.
— Nie rób pan z nim ceregieli — oświadczył Ravenow. — Byłem obecny przy aresztowaniu go w Moguncji. To włóczęga, który z nadmiernej bezczelności jeździ pierwszą klasą.
— Tak, tak! A więc raz już aresztowany? Wysiadaj pan!
— Skoro mnie pan zmusza, żądam, aby i hrabia wysiadł, — oznajmił Sępi Dziób.
— Milcz pan! Napadł pan na hrabiego.
— Wyznał przecie, że mnie przedtem obraził.
— Miejsce pana nie jest w pierwszej klasie.
— Trudno byłoby panu tego dowieść. Zaznaczam, że mam te same prawa, gdyż zapłaciłem tę samą sumę.
— Prawa panu nikt nie odbiera. Wysiadać!
— Jestem gotów się wylegitymować.
— Później będzie na to czas.
— Do pioruna, ja chcę teraz!
— Ukróć pan swój język. Czy wysiada pan, czy też mam przywołać pomoc?
— Dobrze. Jeśli mi pan nie pozwoli jechać, to zwracam panu uwagę, że sam pan poniesie następstwa.
— Chce mi pan jeszcze grozić?
— Idę już, drogi przyjacielu.
Strona:Karol May - Grobowiec Rodrigandów.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.
10