Strona:Karol May - Grobowiec Rodrigandów.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

Hm, to byłoby niezłe. Ale skąd wziąć ubranie?
— Od pierwszego lepszego krawca, lub handlarza.
— Musi być jednak podobne do tego, w którem pochowano hrabiego.
— Syn mój opisał mi dokładnie całą uroczystość pogrzebową. Zapamiętałem, co mówił o ubraniu hrabiego.
— Obeszłoby się i bez tego. Przyniesiono mi przecież „trupa“ na statek w tem samem ubraniu, w którem go pochowano. Przypominam je sobie dokładnie.
— Doskonale. Będziemy zresztą razem kupowal ubranie.
— Oczywiście. Pomówmy jednak o rzeczy najważniejszej. Wykopiemy trupa. Czy ludzie nie zauważą tego następnego dnia?
— Trzeba się będzie mieć na baczności.
— Przeklęta historja! Jakżeż zdobędziemy haki, łopaty, latarnie, deski i drabinę?
— Latarnie trzeba będzie kupić, resztę znajdziemy chyba na cmentarzu. Grabarze mają zwykle schowki do narzędzi.
— Musimy się o tem najśpieszniej przekonać. Przedtem jednak rzecz najważniejsza — potrzebujemy kogoś, kto będzie stał na warcie, tak, byśmy mogli pracować spokojnie i w razie niebezpieczeństwa uciec wczas.
— Mamy tego kogoś. Będzie nim wasz brat.
— Ach, on! Da się namówić — to skończony

137