winna, że przyjęliśmy pana za człowieka innego pokroju, niż jest pan w rzeczywistości.
— Moja odzież? Ba! Nie szukaj pan usprawiedliwień. Upomniałem się, aby mnie pan wylegitymował. Nie pozwolił pan. To wina pana. Co teraz będzie?
— Oczywiście, jest pan wolny. — oświadczył strażnik.
— Mimo, że spoliczkowałem hrabiego?
— Tak. Nastąpiła wzajemna obraza, która pociąga za sobą karę tylko naskutek doniesienia. Niech hrabia je wniesie. Cóżto mnie obchodzi?
— Tak, hm! To dziwne. Zwalnia się mnie, ponieważ jestem oficerem. Gdybym nie był nim, zamkniętoby mnie jedynie dlatego, że tak sobie życzył jaśnie oświecony pan hrabia. Niech licho porwie tego rodzaju sprawiedliwość!
— Proszę o wybaczenie, panie kapitanie, — rzekł zawiadowca. — Hrabia twierdził, że pan na niego napadł.
— Absurd! Przyznał wszak, że spoliczkowałem go w odpowiedzi na obelgi. Czy wie pan wogóle, że ten człowiek, którego spoliczkowałem, istotnie jest hrabią v. Ravenowem, za którego się podaje?
— Naturalnie. Dał mi swoją wizytówkę.
— Do pioruna! Dokumentów moich nawet nie obejrzano, a wizytówka tego człowieka miała taki posłuch. Każdy oszust może sobie wydrukować takie wizytówki. Nieprzezorność pana skrupi się na panu ciężko.
Urzędnik był przerażony.
Strona:Karol May - Grobowiec Rodrigandów.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.
13