Niebawem sygnalizowany pociąg nadjechał. Składał się z maszyny i jednego wagonu. Z okna wyglądała głowa, świdrująca oczami zatrzymany pociąg. Pułkownik widział tę głowę, mimo że pociąg przemknął bardzo szybko.
— Do pioruna! — zawołał. — Przez okno wyglądał jegomość, który miał nos niczem lemiesz.
— Ha! Na pewno nie większy, niż nos tego rozbójnika, który mi dzisiaj dokuczył.
Pociąg ruszył powoli. Skoro dotarł do Magdeburga, pociągu specjalnego nie było już widać. Ponieważ Ravenow nie mógł się pokazać, przeto Winslow poszedł do bufetu, kupił surowego mięsa i przyniósł towarzyszowi. Podporucznik owinął mięso chustką i związał nią twarz w chwili, gdy pociąg znowu ruszył.
Po minucie zaczął stękać.
— Co takiego? Co panu jest?
— Czy wie pan na pewno, że surowe mięso pomaga?
— Tak. W krótkim czasie ściąga obrzęk.
— Ale pali straszliwie.
— To trudno.
Ravenow milczał, ale wnet znowu zaczął stękać i wreszcie zerwał z twarzy chustkę.
— Dłużej nie wytrzymam! — zawołał.
— Przecież nie może aż tak boleć.
Podporucznik powąchał mięso.
— Czy powiedział pan, w jakim celu kupujesz?
— Nie; oczywiście, że nie. Prosiłem o surową baraninę. Powiedziano, że na sztuki już niema, że mogę tylko dostać na wagę. Kazałem odważyć kawałek.
Strona:Karol May - Grobowiec Rodrigandów.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.
22