Strona:Karol May - Grobowiec Rodrigandów.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mam nadzieję. A zatem zaczepił mnie, wobec czego spoliczkowałem go kilkakrotnie. Postój na najbliższej stacji wykorzystał ten „hrabia“, aby mnie aresztować jako bandytę. Tamtejszy zawiadowca nie odznaczał się przenikliwością pana, ani jego znajomością ludzi. Mnie aresztowano, a wrzekomemu hrabi pozwolono jechać dalej.
— Co za przeraźliwa głupota! — zawołał wbity w dumę urzędnik. — Znać po panu z pierwszego wejrzenia, że jesteś wpływowym człowiekiem, podróżującym incognito. A więc dalej!
— Wrzekomy hrabia wylegitymował się tylko wizytówką. Mnie nie chciano nawet wysłuchać. Ale następnie, kiedy pokazałem swoje dowody osobiste i oświadczyłem, że spóźnię się na spotkanie z v. Bismarckiem, poczciwy zawiadowca był zmiażdżony. Właściwie zamierzałem go ukarać, ale tak długo błagał, żem poniechał go wkońcu. Wziąłem do Magdeburga pociąg specjalny, aby dogonić swój, aliści poprzednio uzyskałem od zawiadowcy to oto pismo. Przypuszczałem bowiem, że wrzekomy hrabia, skoro mnie ujrzy, postara się o nowe szkopuły.
Urzędnik przeczytał zaświadczenie i rzekł:
— Dokument dla mnie bardzo ważny. Mój kolega oświadcza, że zawiodło go fałszywe świadectwo hrabiego. Mnie ten jegomość nie oszuka! Proszę, mów pan dalej.
— Dojechałem do Magdeburga. Kiedy wsiadłem do wagonu, zobaczyłem znów swego prześladowcę. Towarzyszył mu ten drugi. Odrazu wszczęli kłótnię. Ten drugi chciał mnie pobić. Wrzekomego hrabię ura-

30