Strona:Karol May - Grobowiec Rodrigandów.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc dom wasz jest zwyczajną knajpą, w której niema księgi obcokrajowców?
Ton jego zdania wywarł wrażenie.
— Może pan dostać księgę.
— Przynieś ją pan! Ale powiedz mi uprzednio, czy znasz niejakiego porucznika huzarów Kurta Ungera?
— Nie.
— A więc jeszcze nie przyjechał?
— Nic o nim nie wiem.
Wówczas odezwała się dziewczyna:
— Ja znam pana porucznika.
Ach! Czy już tu mieszkał? — zapytał trapper.
— Nie. Znam go, ponieważ pochodzę z okolicy Reinswaldenu.
— Przybywam stamtąd. Spotkałem porucznika u hrabiego de Rodriganda i umówiliśmy się tutaj na dzisiaj.
— W takim razie na pewno przybędzie — odpowiedziała dziewczyna. — Czy zamówi pan także dla niego pokój?
— Nie wspominał mi o tem. Ale, — rzekł, zwracając się do starszego kelnera, — czego tu pan jeszcze stoi? Czy nie poleciłem panu przynieść księgi obcokrajowców?
— Śpieszę, panie, — oświadczył innym zgoła tonem kelner. — Czy rozkaże pan co jeszcze?
— Chciałbym coś zjeść.
— Śniadanie? Przyniosę menu.
— Nie trzeba. Wszystko mi jedno, co dostanę. Przynieś pan żywo sute śniadanie!

39