— Gdzie mieszka?
— Numer pierwszy; tam.
Urzędnik podszedł do oznaczonych drzwi. Starszy kelner wysunął się na czoło, party ciekawością, atoli gospodarz ostrzegł:
— Nie odważ się pan iść za daleko!
— Tak gorąco tam chyba nie będzie.
— Co pan wie o temperaturze takiej maszyny piekielnej, tem bardziej w kształcie puzonu!
Urzędnik powtórnie zwrócił się do gospodarza:
— Opowiadał pan, że ten człowiek rozmawiał z kelnerką? Sądzę, że najlepiej będzie, jeśli przedewszystkiem wejdzie kelnerka.
— Ale jeśli ją zastrzeli?
— Ani mu to w głowie postanie! Prędzejby to nas spotkało. Dziewczyna zaś może wejść, nie budząc jego podejrzeń. Opowie nam, przy czem go zastała.
Gospodarz zastosował się do wskazówek i zawołał kelnerkę, która wnet zbliżyła się do drzwi.
Na wielokrotne stukanie nie było odpowiedzii Weszła więc. Długo dosyć trzeba było na nią czekać. Kiedy wróciła, troska malowała się na jej twarzy.
— No? — szepnął urzędnik. — Co porabia?
— Nie wiem. Niema go w przedpokoju, an. w pierwszym pokoju. Zapewne siedzi w sypialni, bo zamknięta.
— Może śpi. Czy nie stukała pani?
— Tak. Ale nie odpowiedział.
Strona:Karol May - Grobowiec Rodrigandów.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.
54