o własnej krótkowzroczności! To przecież byłyby dowody i przeciwko mnie.
— Tak; wskazywały bowiem, że rozkazy wasze zostały spełnione. Sądzicie, że i ja zniszczyłem wasze dokumenty? Mylicie się grubo. Mam wszystkie przy sobie.
— Jesteście zdrajcą i kłamcą! Ale listy te będą dowodem przeciw wam.
— Oho! Któż mi dowiedzie, że byłem posłuszny waszym rozkazom?
— Ja. Zdradzę, żeście piratem morskim Grandeprise.
— Przecież inicjatywa wyszła od was. Statek należał do was. Daliście pieniądze i otrzymywaliście połowę zysków.
— Połowę? Jestem przekonany, żeście mnie bez skrupułów oszukiwali.
Landola znowu się uśmiechał.
— Może macie w tym wypadku rację, czcigodny mój sennorze. Rzecz zrozumiała sama przez się, że dziewięćdziesiąt procent zysku pakowałem do własnej kieszeni.
— Dziewięćdziesiąt... procent! — — Dziewięćdziesiąt! — zawołał posępnie Cortejo.
— Tak. Siedzieliście spokojnie w domu i czekaliście na pieniądze, a tymczasem ja z moimi chłopcami ponosiłem odpowiedzialność. Dlatego otrzymywaliście dziesiątą część. I tak był to wielki majątek.
— Do licha! Mieliście dziewięć razy tyle, co ja.
Strona:Karol May - Grobowiec Rodrigandów.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.
78