Strona:Karol May - Hadżi Halef Omar.djvu/116

Ta strona została skorygowana.

chodzi najprawdopodobniej z żył owcy, albo kozy. Cóż by powiedział szeik-ul-Islam, gdyby doszło do jego wiadomości, że istnieje jeszcze krew proroka i że handluje nią ormiański giaur?
— Nie jestem Ormianinem, tylko...
— Milcz, łotrze! — zagrzmiałem. — Święta krew to takie same bezczelne oszustwo, jak dzisiejszego popołudnia święty olej. Może jeszcze poczniesz sprzedawać ma el mukaddas?
Ma el mukaddas? — spytał, zmieszany.
— Tak, ma el mukaddas, świętą wodę! Czy nie wiesz, że prorok Nahum, którego czczą również Mahometanie, wzniósł święty przybytek nad rzeką Zab? Leży on wpobliżu nas, a woda rzeki, u podnóża ruin, uważana jest za świętą i zwana ma el mukaddas. Tam znalazłbyś dość towaru dla swego pobożnego handlu; ja jednak, gdybym był w twojej skórze, wolałbym utopić się samemu w ma el mukaddas, niż siedzieć teraz w tym obozie!
— Możemy ułatwić mu topiel! — zabrzmiał groźny głos nezanuma. — Oszukał nas, sprzedając fałszywą ed damm el mukaddas; już za tę zbrodnię zasługuje na śmierć. Jeśli się okaże nadomiar, że jest Kys-Kaptsziji, utopimy go!
Armeni podniósł się, blady jak mur.
— Jeśli mnie tu podejrzewają i hańbią, muszę się oddalić! — wyjąkał, zduszonym głosem.
Lecz stał już przy nim Halef. Przysunął mu pistolet do nosa i zagroził:
— Czy sądzisz, że się wykręcisz sianem?! Jeden krok, a zastrzelę cię, jak psa! Groziłeś, że spotkanie z tobą

118