my się pod olbrzymiemi drzewami senesowemi, których pnie, jak zmierzyliśmy wiosłami, były w wodzie na jakie półtora metra. A zatem nie było to wejście do maijeh Zatrzymaliśmy się koło jednego pnia na chwilę. Zerwałem w tym czasie garść liści i wrzuciłem do wody — popłynęły. Puściliśmy się więc ostrożnie w tym kierunku, skręciliśmy zupełnie na lewo i natrafiliśmy na szerszy prąd. Woda była tak głęboka, że wiosło nie dosięgało dna, a ponadto kręciła się tu i owdzie nieznacznie
— Zbłądziliśmy, — twierdził Ben Nil — musimy zawrócić.
— Mylisz się, wnuku — zaprzeczył Abu en Nil — woda się kręci w tem miejscu dlatego, że tuż niedaleko przepływa główny prąd rzeki, ale nie widzimy nic, bo rośliny zasłaniają. Trzeba więc przedostać się przez ten wir koniecznie.
— Ba, ale gdzie? W każdym razie na wprost, bo z jednej i drugiej strony wznosiły się drzewa, których wierzchołki były tak omotane, pnącemi roślinami że łączyły się z sobą w wielu miejscach tworząc niejako mosty ponad powierzchnią wody. Rozglądając się bacznie, zauważyłem, że tu i owdzie rośliny były powyrywane i połamane gałęzie, co naprowadziło mnie na domysł, że tędy właśnie przejeżdżał noker ibn Asla.
Strona:Karol May - Jaszczurka.djvu/106
Ta strona została skorygowana.
104