liczbie na pokład celem usunięcia stąd okrętu... i... Wtem rzucili się nagle na nas obu. Stało się to tak nieoczekiwanie i szybko, że w okamgnieniu leżeliśmy obaj na pokładzie ubezwładnieni i skrępowani jak barany.
Ibn Asl zmienił się na twarzy nie do poznania. Gdy jego ludzie cofnę i się parę kroków od nas, przystąpił do mnie i rzekł, przybierając wielce srogą minę:
— Nie spodziewałeś się tego zapewne, co? Spostrzegłem odrazu, że mam do czynienia z niebyle jaką głową, i dlatego musiałem z tobą postępować również chytrze i podstępnie, no, ale teraz już dość. Nie mam wiele czasu na dalszą zabawkę i załatwię się z tobą krótko.
— Jestem zdziwiony — odparłem — i nie mam pojęcia, z jakiej przyczyny postępujesz ze mną tak po barbarzyńsku.
— No, oczywiście... ty wogóle nie wiesz o niczem, a najmniej chyba o tem, że ktoś podsłuchał waszą rozmowę.
— Mógł sobie podsłuchać — przerwałem mu śmiało i szybko, orjentując się w całej sprawie. — Nie mówiliśmy przecie nic takiego, coby dało powód do nieludzkiego obchodzenia się z nami.
— Taak? Czy sądzisz, że istotnie uda ci się oszukać Ibn Asla? Jesteś za głupi na takie rzeczy. Ten oto człowiek — tu wskazał jednego z drabów, który pierwszy rzucił się na mnie — leżał
Strona:Karol May - Jaszczurka.djvu/33
Ta strona została skorygowana.
31