— A, tak! Mówiliśmy o ucieczce przed pożarem, gdyby objął twój okręt, zresztą, gdybym chciał uciec, uczyniłbym to wczoraj i zdaje mi się, że to wystarczy za dowód, iż nie mam wcale zamiaru rozstawać się z tobą, dopóki nie załatwię wiadomego interesu.
— Widzę, że z ciebie nielada mistrz słowa. Ale co powiesz, gdy cię zapytam, w jakim celu rozległby się strzał z twego karabinu, gdy reis effendina się zbliży?
— Co takiego? Właśnie mówiłem przeciwnie, i bynajmniej nie o swoim, ale o wszystkich wogóle karabinach. Wyrażałem obawę, że ten, lub ów z twoich ludzi, podrażniony i zdenerwowany, mógłby wystrzelić przed czasem, co ostrzegłoby reisa effendinę. Masz przecie ludzi daleko stąd na posterunkach, i właśnie o nich się najwięcej obawiałem, czy zachowają ostrożność i nie zechcą użyć broni. Człowiekowi temu najwidoczniej się przesłyszało, albo też umyślnie przekręca moje słowa. Powiedz mu, żeby na drugi raz lepiej otworzył uszy!
— Ale mimo wszystko wyrażaliście obawę o reisa effendinę.
— I znowu twój wywiadowca pomylił się w zupełności. Mówiłem o reisie, to prawda, ale nie jakobym się obawiał o niego, lecz jego.
— A wczoraj mówiłeś mi, że się go nie boisz, jakże to pogodzić jedno z drugiem?
Strona:Karol May - Jaszczurka.djvu/35
Ta strona została skorygowana.
33